czwartek, 17 października 2013

Dzień Walki z Rakiem

Co roku poruszam temat chorób nowotworowych. Rok temu zaszokowałam Was zdjęciami chorych piersi.
Taką "terapią wstrząsową" wywołałam raczej ciekawość (sądząc po ilości wejść) i  strach .
Strach ma wielkie oczy.
 W wyznaczonym terminie zjawiam się w poczekalni badań USG. Przez przeszkloną szybę już widzę samoistny podział, po lewej stronie siedzą mężczyźni, po prawek kobiety. Wciskam swą chudą dupkę w sam przedziałek tego podziału- czekam... Panuje całkowita cisza- nie typowa dla Polaków w poczekalni. Ktoś ma w ręku gazetę, ale jej nie jest w stanie przeglądać. Na twarzach maluje się napięcie. Staram się nie obserwować, nic nie czuć. Po chwili już wiem, po lewej siedzą prostaty, po prawej piersi. Wiek od 40  wzwyż. Dodatkowy stres u panów powoduje fakt, że do badania prosi ich bardzo młoda pani doktor. Część kobiet czeka na badanie potwierdzające, bądź nie, złe zmiany po mammografii. Mama z dzieckiem, które się nudzi i marudzi, jest już po mastektomii i czeka na badanie kontrolne. Uchylają się drzwi, wychodzi pacjentka, a lekarz woła kolejną panią.  Kobieta która wyszła jest w szoku, czyta kilka razy wynik, robi krok w stronę gabinetu jakby chciała jeszcze raz tam wejść, cofa się, nie wie co ma zrobić. Szkoda mi jej, bo odbiera to co jej uświadomiono, jako wyrok. Nadejdzie po rozżaleniu na los, dopiero moment buntu i walki. Pan, który siedział umęczony koło mnie w końcu rusza w stronę upragnionego badania. Ledwie wstaje opierając się o swój balkonik i powolutku idzie.

 Dla własnego zdrowia emocjonalnego postanawiam wyjść na zewnątrz szpitala. Przede mną jeszcze trzy pacjentki, mam czas. Mam aparat foto jak zwykle przy sobie, robię kilka zdjęć nieba, listka, wyrzuconego biletu, odrywam myśli, wracam do poczekalni. Chcę mieć to już za sobą, nie chcę czuć strachu ludzi. 
Następnego dnia zjawiam się ze swoim wynikiem w poczekalni do onkologa. Jak zwykle tłum, pomimo wyznaczonej godziny. Pacjenci czekający na chemię (sala obok) są przyjmowani poza kolejnością. Ci co zjawiają się w tym miejscu po raz pierwszy są lekko rozgoryczeni. Łudzili się, że będą przyjęci przez lekarza o swojej wyznaczonej godzinie. Stali bywalcy czują się swobodnie. Słychać rozmowy, żarty, śmiech. Gdyby nie reklamy pracowni perukarskiej i nutridrinków można by pomyśleć, że jestem na imieninach. Tu się nie da być smutasem. 

Nie ważne,że zwisa plastikowy woreczek z brzucha, nie ma znaczenia, że wypadły włosy, osunęła się na podłogę kula- sprawniejszy podniesie i jeszcze usłyszy komplement, że ma zgrabny tyłek. Rak to nie wyrok !


Konkluzja
Badajcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny! Korzystajcie z każdej akcji w walce przeciw nowotworom.






5 komentarzy:

  1. Witam Cię bardzo serdecznie!
    Czytałam Twój post mocno podenerwowana.
    Wiem, że to straszna choroba. Mój Eryk stracił Rodziców i młodszego brata...
    Mój ukochany Braciszek, jest po operacji. Czekamy na wyniki...
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, że o tym napisałaś. Rak to nie wyrok, trzeba się tylko, a może aż badać. Wykrytego wcześniej da się usunąć. czytając Twojego posta miałam ciarki na ręku. Wiem, że mnie osobie zdrowej łatwo się to wszystko mówi. Nigdy nie wiadomo jakbyśmy się zachowali będąc chorzy... Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszyscy się tej choroby bardzo boimy, ja też. Co gorsze badań też :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Strach i lęk paraliżują rozsądek,To, że ktoś się boi i nie dopuszcza do siebie takiej myśli, wcale nie oznacza, że nie zachoruje. Samobadanie tuż po okresie powinno być normą. Widziałam guz już u 13 letniej dziewczynki. Tak samo mężczyźni powinni sprawdzać raz w miesiącu swoje jądra. Łatwiej jest wyleczyć każdą chorobę na jej początku...Często zmiany wcale nie są nowotworami!
    Życzę wszystkim "końskiego zdrowia"

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, że masz ochotę napisać kilka słów. Dziękuję i jednocześnie przyznaję, że nie zawsze odpowiadam.