czwartek, 27 lutego 2014

Pączusie

"Jedz w zapusty- będziesz tłusty!"
Taka nasza polska tradycja, że mamy Tłusty Czwartek. Pierwsze polskie pączki robiono z ciasta chlebowego nadziewanego słoniną lub mięsem i zapijano wódką.Panom ta "wytrawna" wersja chyba bardziej by się spodobała, gdyby nadal trwała.

 Dopiero w XVI powstała wersja słodka. Ten kto znalazł w swoim pączku migdałka, lub orzeszek miał  mieć szczęście i powodzenie.

Dziś od rana słodki dzionek, 

Panie domu smażą pączki, 
w sklepie stoi znów ogonek, 
a cukiernik klaszcze w rączki.

Nawet Panie co na diecie, 

tygodniami głodzą wolę, 
dzisiaj takich nie znajdziecie. 
Każda woła…”dziś swawolę”.

Z Bartkiem sobie zaszalejmy, 

raz się żyje….jutro diety..!!! 
A do ciałka dystans miejmy, 
wszak kochane …u kobiety…

                                                                                                     (autor mi nie znany)




Wartość energetyczna jednego pączka to 200-300 kalorii, więc jutro nie zdziwcie się wchodząc na wagę.
Żeby spalić tą jedną słodkość z nadzieniem trzeba by biegać około 35 min.


Nie ma co się martwić wagą, przed nami ostatni tydzień karnawału, kto może ten niech wytańczy nadmiar kalorii.
Później już post i problem nadwagi sam zniknie.

środa, 26 lutego 2014

"Śnić"

Uwielbiam obrazy Gustawa Klimta. Pozwoliłam sobie wykorzystać jego obrazy do swojej wizji.

wtorek, 25 lutego 2014

"tuli-pani do końca"





Wiosna leci !

Klucz około 150 dużych ptaków kierował się na wschód.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Wiosenny widoczek.

Ocieplam atmosferę ciut kiczowatym kolażem wiosennym. Słonko mocniej świeci i już oczami wyobraźni zaczynam widzieć prawie rajskie widoczki.
 Jednak przyroda jeszcze śpi, a ja mogę jedynie pośnić tylko o prawdziwej wiośnie:

niedziela, 23 lutego 2014

Gdańskie molo w połowie na lądzie.

Czasem się dziwicie dlaczego nie lubię w wolne dni spacerować nad morzem. O to dlaczego :

 "Zielony mosteczek ugina się, Trawka na nim rośnie, niesie  Kasię"
tymi słowy wydzierałam się na kolonijnym festiwalu mają z 8 lat.

Dziś tylko wyjrzałam w stronę morza i szybciutko wycofałam się w tylko mnie znane ( mam nadzieję) ustronne miejsca spaceru.
W piątek byłam również przy molo.
 Linia brzegowa się zmieniła. Słyszałam, że przy molo w Sopocie również morze naniosło duże ilości piasku.
Jest to związane ze zmianą prądów morskich, przy nowej marinie dobudowanej do molo. Równo miesiąc temu pod molem w Brzeźnie, zwisały lodowe stalaktyty, a morze dochodziło głębiej.
Teraz gdy lody stopniały utworzyły się " słone jeziorka" a molo w połowie stoi na lądzie.

                                                                                                                                         24 styczeń 2014.



                                                                                                                                         foto. Gdaniec
 Najpierw przebiłam się przez bruzdy zaoranego piachu.
 Później dotarłam do błotka. Zastanawiałam się przez chwilę nad kąpielą błotna, ale mama wybiła mi to z głowy.
 Dalsza trasa przebiegała na pograniczu dwóch wód.
 Woda w "jeziorkach" miała co najmniej pół metra głębokości.
Ciekawa jestem, czy sztormy wiosenne zmienią jeszcze brzeg.
W górach wieją halne na zmianę pór roku, u mnie huczą sztormy- ciekawe kiedy nadejdą?

sobota, 22 lutego 2014

A u mnie rosną gruszki na wierzbie !

Dwa dni słonecznej pogody i serce się raduje, a nogi same niosą w poszukiwaniu oznak wiosny.
Poszłam w swoje dzikie knieje.
 Widok podobny do pogodnej poznej jesieni, ale złocą się bazie.


 Bursztynowy kolor zwisających "liszek" zmieszany z inną odmianą leszczynowych bazi- żółtą.

W lesie stare olsze również zaczęły już kwitnąć.



 Na stawach jeszcze lód.




 Na jednej wierzbie zauważyłam kilka "gruszek". Najpierw pomyślałam, że to dzikie ule, ale nie jestem przekonana. Te narośla przypominają szyszki.


Miejska dżungla z lisami.

W Londynie nie spotkałam bezpańskiego psa, czy kota, za to bezpańskie lisy panosza się jak u siebie. W samym mieście jest ich już przeszło 10 tyś.. Miasto słynie z dużej ilości parków, całe dzielnice mają domowe ogrody. Śmieci, które nie mieszczą się w pojemnikach, są wystawiane w workach, a to posiłki dla lisów jak w darmowej stołówce. Pierwszy raz obudził mnie hałas w nocy, pozniej słyszałam "szczekanie" lisów, nie wierzyłam własnym uszom. Chodząc po różnych dzielnicach widywałam je, mniejsze od naszych, bez puszystych ogonów i raczej szare niż rude. Czasami sam zapach już zdradzał czego się można spodziewać w danej okolicy.
 Od dwóch lat obserwuję lisa mieszkającego w nadmorskim Parku Reagana. O stałej porze przechodzi przez jezdnię i wędruje w stronę osiedlowych budek dla kotów. Przestał już nawet zwracać uwagę na ludzi wychodzących z psami na spacer. Przy kotach to nie tylko lis się pożywi, ale i całe rodziny srok i gołębi. Jednak nadal nie czuje się w kraju jak Anglii, a ktoś mi to obiecał...No tak obiecanki cacanki a lisom radość.

piątek, 21 lutego 2014

Od Globe Teatre do Millennium Bridge. cz.3

Idę wzdłuż szarej Tamizy około 400 metrów.  Po lewej stronie widzę Globe Teatre. Jest to współczesna replika teatru, który stał 200 m obok. Teatr zbudowany był w kształcie amfiteatru, aktorami byli wyłącznie mężczyzni. To tu wystawiał swoje sztuki Szekspir.




Czy Szekspir był autorem swoich dzieł? Nie od dziś są wątpliwości. Na ten temat warto poczytać :http://www.teatr-pismo.pl/archiwalna/index.php?sub=archiwum&f=pokaz&nr=1498&pnr=66

Podchodzę do bramki, którą można schodzić w czasie odpływu rzeki na brzeg. Tak wysokiego stanu wody jeszcze nie widziałam, fale odbijają się od pierwszych stopni.

















Doszłam do Tate Modern i mostu Millennium. Cel swojej wycieczki osiągnęłam. Zauważyłam dziko rosnącego żonkila, czyli wiosna, wiosna nadchodzi choć wieje i co chwila pada!  Mogłabym już wracać, ale...
Być i nie wejść- to aż grzech. Galeria powstała w głównej hali  starej elektrowni. Inna część elektrowni nadal działa. Nie wiem dlaczego, ale miałam potworne kłopoty ze zrobieniem zdjęć w środku. To co pokazuje, to jedyne w miarę dopuszczalne zdjęcie.
W końcu wypiłam kawę i po wyjściu postanowiłam jeszcze trochę przejść w stronę Waterllo. Minęłam mosty Blackfriars Bridge- z lewej strony dla pieszych i samochodów, z prawej kolejowy.


Dlaczego stoją te czerwone słupy między mostami, teraz nie napiszę- po prostu zapomniałam.

Stop dalej nie idę, jeszcze sporo kilometrów mam do zrobienia wracając do domu.
Wracam na most swego imienia :)
 Proszę kogoś o zrobieni mi zdjęcia na tle Tate, a przede mną Katedra Św.Pawła.





Pomnik Strażaka na tle Katedry. Pomnik upamiętnia strażaków, którzy zginęli w czasie gaszenia pożarów bombardowanego Londynu. Na cokole są wyryte przeszło 1100 nazwiska.
 Tym razem nie mam już siły wejść do anglikańskiej katedry, nawet do toalety, która jest dostępna w piwnicach kościoła obok kawiarni. Idę na skróty przez City of London do metra.
Na skwerach kwitną łany zasadzonych wiosennych kwiatów, a to przecież jeszcze luty.
Innego dnia byłam w St. James's Park i poczułam się cudownie, u nas zima a tu...

I tym wiosennym akcentem kończę moją opowiastkę o jednym z moich londyńskich spacerków.