środa, 1 września 2010

Baba i lato...

Dziś na tzw. wolnym powietrzu usiadła mi pajęczyna na twarzy

Sezon babiego lata uważam za otwarty.

 To wcale nie znaczy, ze pajęczyna mnie zarośnie-o nie.


Udałam sie dziś w łąki i knieje. Przez chaszcze przedarłam sie nad morze.
 N a r e s z c i e  pusto na plaży.
Wiart prawie zerwał ze mnie płaszcz- sztorm. Wiatrzysko okrutne.





Mogę iść prosta droga, ale ja wole trochę poszlajać sie po krzaczorach.






                                                                                       
Znam ten rejon tak jak pies. I każdy krzak i drzewko znam na pamieć, tak jak moje psy (ale nie "zaznaczam"). Chodzac na spacery z dogiem staralam sie omijac ludzi, zeby ich nie straszyć.

 Jedni szukają puszek po piwie, a ja okazów do   fotografowania.




















































































Czasem cos przytacham do domu: bukiet polnych kwiatów, muszle, patyki, kamyki szyszki itp.




Babie lato sie zaczęło i babskie rzady też by mogły.
Taki naród zyjacy na Saharze, lub  w okolicach Yunnan uznaje do dnia dzisiejszego matriarchat.
 I wszyscy zadowoleni!      Oj coś ten wiatr namącił mi w głowie....


1 komentarz:

  1. U mnie babie lato,,nie lata,,a mnie jest szkoda lata,,,pada,,chmurno,,durno nie przyjemnie,,lużna pląba dzwoni w zebie,,
    nie mogę uchwycić fauny,,i flory,,ale wszystko przede mną,,juz nie długo morze,,plaża,,ptaki,,robale,,Zdjecia cudne jak zawsze..

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, że masz ochotę napisać kilka słów. Dziękuję i jednocześnie przyznaję, że nie zawsze odpowiadam.