jesień
dnia ubywa
nocy przybywa
otuleni w cieple swetry
obserwjemy świat przeklęty
telewizor w domu huczy
chce zagłuszyć odgłos duszy
grzeszków swoich nie ogrzejesz
nie otoczysz swym sumieniem
coś nabroił wyrzuć z siebie
popatrz w koło
drzewo zrzuca swoją szatę
ludzie palą jego liście
niebo przez konary błyśnie
by otulić śniegu bielą
a
na
wiosnę
się
odrodzi
no i o to
przecież chodzi
by żyć w zgodzie z swym sumieniem
więc spal wszystkie swoje cienie
nie uciekaj nie udawaj
i broń boże nie poddawaj
tylko ogrzej korzeń duszy
i do przodu lżejszy ruszysz
otulony w swoją ciszę
spokój ciebie ukołysze
kochaj jesień
swoje
życie
nocy przybywa
otuleni w cieple swetry
obserwjemy świat przeklęty
telewizor w domu huczy
chce zagłuszyć odgłos duszy
grzeszków swoich nie ogrzejesz
nie otoczysz swym sumieniem
coś nabroił wyrzuć z siebie
popatrz w koło
drzewo zrzuca swoją szatę
ludzie palą jego liście
niebo przez konary błyśnie
by otulić śniegu bielą
a
na
wiosnę
się
odrodzi
no i o to
przecież chodzi
by żyć w zgodzie z swym sumieniem
więc spal wszystkie swoje cienie
nie uciekaj nie udawaj
i broń boże nie poddawaj
tylko ogrzej korzeń duszy
i do przodu lżejszy ruszysz
otulony w swoją ciszę
spokój ciebie ukołysze
kochaj jesień
swoje
życie
Oniemiałam z zachwytu.
OdpowiedzUsuńPierwszy kolaż to doskonałość.
I to, że pokocham jesień to zasługa Twojego pięknego wiersza.
Jak dobrze, że otworzyłaś jedną ze swych szuflad i wyciągasz z niej PERŁY!!!
Serdecznie pozdrawiam:)
Cieszę się :)
OdpowiedzUsuńwiersz- napisałam dziś...
Dziękuję Lusiu-serdrczności