Najwierniejsza byłam kanarkom-45 lat!
Będąc dzieckiem miałam parkę Kubusia i Kaśkę- bardzo oswojone ptaszki :)
Cały kurnik i zwierzyniec jeździł ze mną nawet na wakacje.
Od dziecka żyłam w otoczeniu zwierząt. Pierwszym psem była Figa dziadków. Dopuszczała do siebie najbrzydsze kundle z okolicy i na nic zabiegi babci, aby się odkochała. Nie była miłą suką, goniła wszystkich, ale mnie nigdy nic złego nie zrobiła. Po niej były już tylko psy myśliwskie, najczęściej jamniki.
Mój pierwszy pies ciągnięty na sznurku nazywał się Fafik. Wyglądem przypominał obecnego beagla, był drewniany i jeździł na kółkach poruszając nóżkami.
"Prawdziwego" psa dostałam mając 12 lat. Trwał wtedy pierwszy Jarmark Dominikański w Gdańsku. Mama poszła ze mną do pani, która mieszkała na starówce. Serce w rozterce, którego szczeniaczka wybrać. Ten, który się zajął moimi sznurówkami został mój. Wabiła się Fuga i była strasznym urwisem. Spaniel i ...spaniel na zdjęciu. Teoria, że właściciel upodobnia się do psa w tym wypadku się sprawdziła.
Będąc już sama mamą, najpierw kupiłam 5 letniemu synowi kanarka. Dziecko nazbierało pieniążki i kupiło samiczkę, żeby kanarkowi nie było smutno. Oj nie było! Gniazdko wiłam po tygodniu ekspresem.
Tym sposobem z jednej klatki z kanarkami zrobiło się trzy.
W czasie świąt przyszła też pora na królika miniaturkę- Trusię.
Po 2 latach doszedł nieco większy sierściuch-Dino.Nikt nikogo nie zjadł, a kanarek alarmował, jak Truśka dobierała się do kwiatków, czy kabelka.
Na tym zdjęciu siedzi 8 letni właściciel z 4 miesięcznym psem. Gdy pies miał pół roku byliśmy z nim na wakacjach w lesie. Wszyscy spali razem i się wyspali. Kanarki w 2 klatkach: rodzice osobno, młodzież osobno, a królik w szelkach na lince bawił się w najlepsze z kotką ciotki. Jeszcze było żabkowo- czyli przedszkole żabek i myszka.
Szczeniaki
Syn miał obowiązek rano wyprowadzać psa. Nie wiem kto kogo wyprowadzał, ale to działało. Dino był niesamowicie spokojny,ale i zazdrosny. Mama gdy chciała mnie np. przytulić, musiała konkurować z Dogiem, który zawsze miał do mnie w tym momencie jakąś sprawę- rzuć patyczek (kłodę). Natomiast syna nie odpychał, wiedział, że w stadzie jest na trzecim miejscu.
Mój maluszek...
Po dogu nie miałam już żadnego psa. Zajmowałam się w razie potrzeby psami rodziny i znajomych. Przebywały u mnie od kilku dni do kilku tygodni. Każdy, kto ma jakiegoś zwierzaka w domu, może o nim opowiadać godzinami. Ja teraz zanudzać nie będę.
Korek sąsiadów, miał u mnie żłobek i przedszkole.
O przyjaźni Korka z kanarkiem już kiedyś pisałam.
Zaprzyjaźnionym psem jest jeszcze Nosiu- bardzo ostry pies, który nie wpuszcza na posesję ludzi, nawet najbliższych sąsiadów. Za to opiekuńczy jest w stosunku do wszystkich ptaków i zwierząt (przede wszystkim dzikich). Mnie przywitał machając ogonem i liżąc tak, że nie mogłam uciec od jego miłości.
Nosiu ma kumpla kota. Następny miłośnik...
Czy te oczy nie są piękne?
Dom bez zwierząt jest smutny. Nie ważne, że dochodzi nowy obowiązek i jednak jakiś dodatkowy bród.
Jest przyjaźń, miłość, zabawa, po prostu dom staje się domem.