sobota, 23 kwietnia 2011

To miała być niesamowita noc

Pierwotnie miałam o północy iść na rozstaje dróg. W moim przypadku byłoby to najbliższe skrzyżowanie.
W dzień szukałam w lesie i na łące odpowiednich ziół. I znalazłam, ale nie te co trzeba. Mięty nie było ,macierzanki też nie, a nasięźrzał widziałam ostatnio z 20 lat temu. Poza tym byłam nie w siedmiu lasach , i nie  na siedmiu miedzach. Jednak udało mi sie być z pewnością na więcej niż w siedmiu ogrodach- byłam na dawnych  działkach. Gar duży znalazłam do warzenia , jednak tylko po to żeby zaparzać szynkę...
Czyli  plan A -nie wypalił. Przeszłam do nocnego planu B.
Jak czarować to na całego.
Z planów sylwestrowych nic nie wyszło, walentynki były w marzeniach, urodziny zapomniane a zdrowie zszargane. Jedyny ratunek w gwizdach! Zastanowiłam sie nad pytaniami, a raczej życzeniami. Zdjęłam wszystko z okna i nałożyłam na siebie kufajkę. W rękę fajkę i  czekam jak ta kania  dżdżu-uuuuu! .
No przecież "lutne"- nie ma. Nawet spadające gwiazdy są przeciwko mnie?!
 Do komputera po wiedzę. No tak- były.
"Lirydy pozornie wylatują z gwiazdozbioru Lutni będzie on dobrze widoczny w drugiej połowie nocy na południowym niebie."
A ja siedziałam w północnym oknie. Kto wierzy w gusła temu dupka uschła- mnie zmarzła. To za kare chrzescijanko! Czyli z starosłowiańskich wierzeń nic nie wyszło (plan A). Zaczarowania losu tez nic (plan B). To według wyznawców chrześcijaństwa dziś jest Wielka Sobota i oprócz poświecenia pokarmów nic robić nie mogę ! Hurra !... (No to będzie znowu "kicha", a nie święta)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi, że masz ochotę napisać kilka słów. Dziękuję i jednocześnie przyznaję, że nie zawsze odpowiadam.