Pamiętam jak byłam zaskoczona jedząc pierwsza swoja pizze ze Włoszech. Byłam w towarzystwie Włochów, którzy zjadali tylko to co było na wierzchu ciasta. Wiem , że każdy region Italii ma swój przepis i jadłam bardzo różne.
Ponieważ nie dysponuje piecem do pieczenia pizzy wymyśliłam swój własny sposób na ciasto i dodatki. W ten zimowy dzień postanowiłam zrobić pierwszą pizze z nadzieniem jak nazywam na własny użytek-"polskim".
Podsmażam na oleju ok 4 główek pokrojonej w krążki cebuli- podduszam ją, dodając pieprz, sól i zioła. Ciasto smaruję tradycyjnie najpierw olejem, na to przecieram pomidorowym, lub ketchupem. Wykładam równomiernie przygotowana cebulę, na to pokrojony w plasterki czosnek ok. 6 ząbków. Całość przykrywam żółtym tartym serem + ulubione ziółka i piekę ok 25 min. w tradycyjnym piekarniku.
Druga pizza będzie z suszonymi pomidorami, mozzarellą i rukolą (która muszę jeszcze kupić).
To biegnę do sklepu....
Niestety rukoli nie było, a ciasto już prawie wychodziło z miseczki i musiałam szybko wracać do domu. Kupiłam pieczarki. Druga pizza była z suszonymi pomidorami, pieczarkami i mozzarellą.
Pizza Day- zaliczony!
To biegnij do sklepu, a jak wrócisz to popraw sobie : nie "sośnie", a "rośnie". Upierdliwa baba ze mnie
OdpowiedzUsuń:-(. Pizze z pewnością będą pyszne. Ja lubię też dodać żółty potarty ser. Pozdrawiam.
Mniam,mniam......smacznego!!!
OdpowiedzUsuńU mnie natomiast dzis bedzie-kalte Küche(norma tygodniow w dniu wczorajszym zostala zaliczona ha, ha).Ale przepisik w niedlugim czasie
na bank wyprobuje:):):)
no to już nie rośnie na sośnie :))- dzięki Giga
OdpowiedzUsuńTulipanie- dostaniesz lanie za to zimne jedzenie w mrozny dzień :)
OdpowiedzUsuń