wtorek, 1 listopada 2011

Pamiętny lot....



Pamiętam jak wracałam samolotem do Gdańska. W Londynie 1 listopada jest normalnym dniem pracy.
Normalne życie , zwykły zgiełk olbrzymiego miasta. Sporo czasu zajęło mi dostanie się przez korki na lotnisko.
Odprawa ,oczekiwanie na samolot i start. Prawie dwie godziny lotu przy zachodzącym słońcu jest pięknym widokiem. Migoczące światła ulic,autostrad, później łuny świateł całych miast, po 20 minutach przelot nad kanałem, gdzie widać jeszcze malutkie oświetlone statki...Samolot nabiera wysokości dopiero nad kontynentem. Teoretycznie wiem,że będę leciała nad Hamburgiem, Szczecinem. Z"nieba" cała ziemia zlewa się w ciemną plamę, pojedynczo wyłapywałam jakieś światełka kiedy chmury nie zakrywały ziemi. Na wysokości wzroku widziałam gwiazdy, lecące samoloty- wrażenia jakbym była na gwiezdnej autostradzie. Uwielbiam takie wrażenia, chłonę je całą sobą.
Jestem zawieszona między dwoma światami. Jest czas na przemyślenia. Tym razem samolot leciał torem równoległym do morza. Wyraźnie można było zauważyć tę nierówną linię. Nad Kaszubami samolot pomału obniża lot. Z góry Trójmiasto nie robi wrażenia wielkiego miasta. Z lewej strony minęłam Gdynię, później wypatrywałam molo w Sopocie- charakterystyczne światła na tle wody. Przeleciałam nad własnym domem i zazwyczaj w tym miejscu samoloty skręcają w stronę lotniska....Tym razem poleciał dalej nad Gdańsk. Minął pięknie oświetloną starówkę i zaczął kołować w stronę moreny. Wyrosły tu nowe osiedla wybudowane jakby na planie plastrów miodu.  Te plastry świeciły się światłem elektrycznym. Raptem ujrzałam 42 hektary "ziemi" oświetlonej co najmniej 60 tysiącami lampek(tyle jest mniej więcej grobów)....Cmentarz Łostowicki.-"Miasto Umarłych". Samolot obniżał lot i spokojnie wylądował. Do domy jechałam z lotniska równie długo jak leciałam.
Korki.... mijałam kolejny cmentarz Srebrzysko usytuowany na stokach doliny. Kolejny niezapomniany widok: rozświetlone lampkami  wzgórza. Na obu cmentarzach mam pochowanych swoich bliskich.
W przeciągu kilku godzin byłam w 4 różnych światach. Londyn, Gdańsk, niebo, cmentarz...

.W takich chwilach tez można przewartościować swoje życie, tym bardziej, że byłam tuż po kolejnej operacji guza piersi.





5 komentarzy:

  1. Czuję się niezręcznie w momencie, kiedy chcę pozostawić jakiś komentarz, ale po prostu brak mi słów. Zazdroszczę tych chwil.
    Cudownie je Pani opisała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję i proszę częściej zostawiać komentarze- tak mało osób to robi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja aż tak lotów samolotem nie przeżywam , aż Ci zazdroszczę takich głębokich przeżyć. Następnej operacji już nie będzie, bo już wszystko będzie dobrze :-))). Pozdrawiam i buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam "latać" i zawsze szukam miejsca przy oknie. Miałam tyle ciekawych zdjęć z "góry" ale przepadły przy awarii komputera.

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, że masz ochotę napisać kilka słów. Dziękuję i jednocześnie przyznaję, że nie zawsze odpowiadam.