piątek, 29 marca 2013

Wielka...dziura

Wielki tydzień- z wielką dziurą i wielkim śniegiem.
Po wymianie pionów rur wodnych w bloku i założeniu nowych liczników w każdym mieszkaniu, po dwóch tygodniach przyszła pora na wymianę liczników zużycia wody w każdym rozgałęzieniu w piwnicy. Czyli środa była bez cieczy. Pózniej ta ciecz pozatykała wszelkie krany i dolnospłuki.
Zreperowaliśmy we własnym zakresie- jaka ulga, można bez wiaderka korzystać z własnej porcelanki.
Wczoraj w trakcie oprawiania drobnicy dorsza, oderwało mnie od ostrego noża, pukanie do drzwi.
Człowiek w kasku poprosił mnie o klucz do piwnicy.
 -Przepraszam, ale nie w ta pora.
-No bo ja już obeszłem pół klatki i nikt nie ma.
Zaczęłam szukać tymi obśliniczonymi ręcami  klucza, który powinien być tam gdzie go nie było.
-Niestety gdzieś wcięło,też nie mam.
Wróciłam do swojej pracy. Po kilku minutach zerknęłam przez okno i oczka mi wyszły na słupki.
Pogotowie wodno-k, zasysaczogwónołap, wywrotka i kopara (mi opadła).
"Rety! kończ dziewczyno tę zabawę z rybką, bo za chwilę rybką będziesz pachnieć przez cały tydzień."
Udało się bez strat naskórka i paznokci, szybko skończyć tą wyrafinowaną czynność rybną, sprzątnąć i w miarę obetrzeć cieczą stół. Nawet zdążyłam nałapać wiaderko cieszy na zaś!
Jednym zdaniem- plan robót na czwartek wziął w łeb. Ległam na dowolnie wybranym obolałym boku w cichości ducha szczęśliwa, że ominie mnie pranko i mycie okien. Prawie już odpływałam w drzemkę kiedy dom zatrząsł się w posadach. Wyrwałąm kuśtykając do okna, aby zobaczyć co się dzieje. Po drodze zdążyłam złapać aparat i zatrzymałam się stukając czołem w szybę. O kurcze, muszę odgruzować parapet z kwiatków trzymanych na święta, dzbanka z woda, śledzi w occie i tym podobnych niezbędnych dupereli. Nareszcie udało się otworzyć okno.
Widok przedni- wielka dziura pod klatką- głęboka na metr. Woda ciurkała i ciurkała , ale nie z odkrytego wielkiego zaworu.

Sytuację opanowano około wieczornych wiadomości. Uf- można się umyć do snu.
Rano wstałam pełna nadziei na nadrobienie prac. Spokojnie wypiłam kawę, ale coś nie tak leciała woda z kranu. Olśnienie- a co z dziurą?
Znowu odguzowywanie parapetu, aparat w rękę i pstryk.
Dziura biała i rosną duże kwiaty na zdewastowanym trawniku.

Po chwili dotarło do śpiącego jeszcze mózgowia, że pada śnieg.
Potem zaczęły się wielkie wibracje- panowie fachowcy ubijali ziemię.
Obudziła się już całkowicie.

Teraz zajechała wywrotka z ziemią i będą zasypywać do końca ten wodny problem, potem śnieg zasypie i nic nie będzie widać.
No tak, gdzie ten klucz do piwnicy ? może tam mam wody po kalosze?

2 komentarze:

Miło mi, że masz ochotę napisać kilka słów. Dziękuję i jednocześnie przyznaję, że nie zawsze odpowiadam.