czwartek, 17 maja 2012

Moja pamięć o Monte Cassino

Droga do Rzymu została otwarta 18 maja 1944.r
Ja miałam okazję, wraz z moim 16 letnim synem widzieć wzgórze klasztorne po raz pierwszy,właśnie jadąc autostradą do Rzymu w sierpniu 2001 roku.

Jechaliśmy do Neapolu, na Capri, Pompei...Wcześniej zwiedziliśmy Wenecję, Sienę. Nasze głowy były zajęte wchłanianiem obrazów, zapachów, wiedzy na temat tego co zwiedzamy.
W momencie przekroczenia "linii "Monte Casino, zaczęły się dla nas prywatnie, dziać dziwne rzeczy.
Na Capri ubrałam się bezwiednie w stylu lat 20-30. Kapelusik przekręcony na prawą stronę w oczach miałam zdjęcie moich dziadków,  zrobione tuz przed wojna, idących pod rękę ulicami Wilna.
Wspinając się na Wezuwiusz, sporo wyprzedziliśmy grupę. W pewnym momencie, nie bardzo wiedzieliśmy gdzie powinniśmy z synem pójść, aby dojść do  krateru. Nie było żadnego kierunkowskazu. Tylko czerwone skały i pumeks.  Po chwili zza skały wyłonił się wielki, skudłacony, brudny pies. Widzieliśmy stada bezpańskich psów wylegające się w Neapolu na trawnikach, ale tu wśród "pustynnego" krajobrazu, gdzie nie ma w pobliżu jedzenia skąd się wziął pies? Oboje mamy z natury pokojowe nastawienie do zwierząt i nie jesteśmy bojaźliwi. Pies sprawiał wrażenia jakby na nas czekał. Wyszedł w naszą stronę, ale nie podszedł blisko, tylko raptownie się odwrócił i zaczął iść ścieżka oglądając się czy za nim idziemy. Spytałam głośno - czy mamy tędy z tobą iść- pies przystanął, zamachał ogonem i ruszył znacznie szybciej. Kiedy doszliśmy do krateru, pies się odwrócił, pożegnał wzrokiem i zniknął.
Schodząc spotkaliśmy tylko osoby dopiero wspinające się na szczyt i pana sprzątającego po turystach. 
Kolejna miła niespodzianka, ponieważ gdy go mijaliśmy zatrzymał mnie i bez słowa trzymając coś w zamkniętej dłoni chciał mi dać. Spytałam - che cos'e? i dostałam spory kawałek zastygłej lawy za który na dole w sklepiku zapłaciłabym nie mało. 


Dwa dni pózniej wjeżdzaliśmy pod górę do klasztoru Montecassino. Zaczęłam się dziwnie czuć, ale przepisałam to wyjątkowo wysokiej temperaturze, zmianie wysokości itp. Zwiedziliśmy klasztor, a w programie  było jeszcze zwiedzanie Polskiego Cmentarza Wojennego.



W tym czasie miałam bardzo powierzchowna wiedzę na temat przebiegu II wojny, głównie wyniesioną z komunistycznej szkoły do której miałam przyjemność i nieprzyjemność chodzić.Wiedziałam, że mój dziadek brał udział w tej bitwie, szczęśliwie przeżył. Postanowiłam między innymi w jego imieniu złożyć jako przedstawiciel naszej wycieczki bukiet kwiatów. W momencie postawienia stopy na parkingu przed cmentarzem popłynęły mi łzy.... Ten dziwny płacz trzymał mnie przez cały czas, momentami miałam uczucie łkania duszy. Syn zaskoczony moja reakcją myślał, że tak się przejęłam wspomnieniami o dziadku. To jednak nie była najważniejsza przyczyna. Po prostu płakało moje wnętrze...



Z tego miejsca, oprócz gałązki tui rosnącej przy alei prowadzącej do bram cmentarza i szyszki pinii nie zabrałam nic więcej oprócz tego wspomnienia.
Nie rozumiem nadal mojego zachowania i nie rozumiem dlaczego własnie dziś raptem przyszła do mnie myśl Monte Casino? Dopiero gdy przeczytałam w Wikipedii to hasło, przypomniałam sobie, że właśnie za kilkanaście godzin będzie kolejna rocznica .
"Nad ranem zauważono na ruinach klasztoru białą flagę. Wysłano patrol 12 Pułku Ułanów Podolskich pod dowództwem ppor. Kazimierza Gurbiela, który wkroczył do ruin klasztoru, zajmując zupełnie już opuszczone obiekty. Wziął do niewoli ok. 20 rannych żołnierzy niemieckich i zatknął na murach najpierw proporzec 12 Pułku Ułanów, uszyty przez plut. Jana Donocika[16], a następnie polską flagę.
Dopiero w kilka godzin później, na wyraźne polecenie gen. Andersa, została obok polskiej flagi wywieszona flaga brytyjska. 18 maja 1944 roku w samo południe na ruinach klasztoru Monte Cassino polski żołnierz, plutonowy Emil Czech[17], odegrał na ruinach klasztoru hejnał mariacki, ogłaszając zwycięstwo polskich żołnierzy."


W czasie kiedy ja byłam, cmentarzem opiekował się Włoch, którego życie  ocalili w czasie walki Polacy. 
Z wdzięczności ten człowiek dbał o groby naszych rodaków. Przykro było czytać przez te lata jak "my" zajmujemy się opieka naszego Cmentarza Wojennego. Na szczęście coś drgnęło i jutro mam nadzieje wszyscy usłyszą jak to nasz rząd i placówki wypełniają swoje obowiązki. Odsyłam do artykułu http://www.naszswiat.net/magazyn/monte-cassino/4215-galeria-zdj-remont-generalny-cmentarza-na-monte-cassino.html. Warto też poszerzyć wiedze- artykuł z Polski Zbrojnej http://www.polska-zbrojna.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=7294:nowe-oblicze-bitwy&catid=116:historia&Itemid=145

2 komentarze:

  1. Czytając Twój piękny post o Monte Cassino, po twarzy spłynęła mi łza wzruszenia.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziwnie jest mi pisać w tym wypadku "dziękuję"

      Usuń

Miło mi, że masz ochotę napisać kilka słów. Dziękuję i jednocześnie przyznaję, że nie zawsze odpowiadam.