Pogoda faluje jak obłoki na niebie i nie wiadomo co przyniesie dzień.
Niby mamy najdłuższe dni w roku, ale rano ciemno, wieczorem ciemno.
Jak się pojawi jakiś kumulus to prawie skaczę ze szczęścia. Wiem, że mogę udać się na szybki spacer.
Dzikie róże i dziki bez tworzą mieszankę zapachów.
Dziewanna okrywa się już kwieciem. a chwasty.... mszycami
Przez te kilka miesięcy suszy, łąka wygląda jak wypalony step. Tylko tam, gdzie dochodziło nieco cienia trawa jest jeszcze zielona.
Idę sprawdzić co dzieje się na plaży. Chmura w kształcie muszli przypomniała mi o jej istnieniu.
Kaczucha wyszła ze swoimi młodymi na brzeg podeschłego strumyka.
O!- jestem mile zaskoczona- doszły przebieralnie, śmietniki stoją w rzędzie. Przygotowanie do sezonu w pełni zaawansowane.
Fale lekko pluskają, ale .... jest tylko 17 stopni, więc szału nie ma
No i wyskoczył zając zza drzew.
Dostrzegam co raz więcej mszyc. Obsiadają wszystkie rośliny. Tylko na dzikich różach widzę larwy biedronki amerykańskiej, które rozprawiają się z tym szkodnikiem..
Po powrocie do domu zrobiłam pułapkę na moich balkonowych grządkach- jak widać skuteczna.
Chociaż pada prawie ciągle od kilku dni to i tak widać straty po suszy. Nawet rozchodnik ledwie dyszy.
Miałam ogromne wyczucie. Tylko weszłam do mieszkania i lunęło. Padało kilka godzin.
Pod wieczór ukazała się podwójna tęcza.
Moje pomidorki odwdzięczyły się jak na razie trzema zawiązkami owoców. Bąki dzielnie je zapylały, a kot tylko ostrzył pazury. Mógł patrzeć tylko przez szybę.